„To takie proste”; „Jesteś taki zdolny”; „Powinieneś się więcej starać”; „Powinieneś już to wiedzieć”... Szczególnie unikajmy tych zdań w nauczaniu matematyki, choć w nauczaniu każdego przedmiotu są one szkodliwe.
Polska edukacja w czasie i po pandemii - problemy, zaniechania i pytania
Edukacja to jedna z dziedzin życia społecznego, które pandemia COVID-19 dotknęła najmocniej. To – obok ochrony zdrowia – najważniejsza usługa publiczna, dlatego powinna znaleźć się na liście priorytetów władz. Niestety, bieżące decyzje w tej dziedzinie podejmowane są w sposób nieprzejrzysty, bez otwartego dialogu z zainteresowanymi podmiotami i jasno sformułowanej strategii – uważają organizacje społeczne zajmujące się edukacją, które przygotowały wspólne stanowisko.
Książka pełna życia
Współcześnie granica „bycia młodym” wydaje się rozciągać dość daleko w czasie. Uczeń i student – wiadomo. Trzydziestolatek – oczywiście też młody. Czterdziestolatek… czy czasem nie zachowuje się jak nastolatek… I dla tych (nas…) wszystkich młodych Przemek Staroń napisał cudowną książkę: o radzeniu sobie w życiu. Taki pół-przewodnik, taka pół-opowieść, o tym, jak sobie w życiu się nie pogubić. Oczywiście to książka przede wszystkim dla nastolatka, który wkroczył właśnie w najtrudniejszy okres w życiu…, ale i dla dorosłego, który (czasami) nie potrafi uwolnić się od tej swojej „nastoletności” w różnych wymiarach.
Po co nam cały ten WF (zdalny)?
Jako nauczyciel wychowania fizycznego, który (wedle moich przekonań) wykonuje tę pracę ze szczerego zamiłowania, często pozwalam sobie na przemyślenia dotyczące roli, jaką pełni szkolny WF, celu jego obecności wśród obowiązkowych przedmiotów szkolnych czy też osobistego stosunku do tych zajęć. Zrozumienie znaczenia i określenie najważniejszych celów realizacji tego przedmiotu, nabiera w moim odczuciu szczególnego sensu w tym specyficznym okresie, jakim jest nauka zdalna.
Czego (nie)nauczyła mnie szkoła?
Co jakiś czas krąży w mediach społecznościowych animacja dotycząca osób urodzonych w latach 60. ,70. i 80-tych. Wynika z niej, że osoby urodzone i chodzące w tamtych czasach do szkoły, mimo braku wparcia psychologów, pedagogów, jakoś „wyszły na ludzi”. Cóż…
Quidquid doces, tibi doces
Rozpocznę ten artykuł wyznaniem niespotykanym u nauczyciela. Przyznam mianowicie z całą szczerością, że nigdy specjalnie nie przejmowałem się, czy moi uczniowie dobrze poznają wykładany przeze mnie przedmiot: początkowo biologię, potem przez długie lata chemię, aż wreszcie przyrodę. Jedynki z prac klasowych nie budziły mojej frustracji, bowiem stawiałem je rzadko. Zawsze starałem się tak konstruować sprawdziany, by nawet słaby uczeń był w stanie osiągnąć sukces albo choćby sukcesik w postaci oceny dopuszczającej.
Wytańczyć i wymalować nową szkołę (noworoczne rozważania o edukacji)
Bardzo ważnych w życiu rzeczy nie nauczyłem się w szkole (ani na uczelni). Na przykład tańczyć i malować. Tańczyć zacząłem się uczyć, gdy trzeba było iść na studniówkę (a przeżywałem duży stres, bo nie umiałem i wstydziłem się na tańczących imprezach). Uczyła mnie koleżanka. A potem była praktyka codzienna, na rodzinnych weselach, na przygodnych zabawach wiejskich, na studenckich dyskotekach itd. Taniec bardzo przydał się i przydaje w codziennym życiu towarzyskim. Umiejętność ważna i przydatna nie tylko w młodości, ale przez całe życie. Nawet w czasie wyjazdowych konferencji naukowych.