„Urzędnik wydziału oświaty mówi: „Zapewniam zasoby dla edukacji.”
Dyrektor – „Buduję środowisko wspierające uczenie.” Nauczyciel:
„Pomagam dzieciom odkrywać piękno świata” Dziecko: „Nienawidzę
szkoły!”. Fragment ten przeczytałam wczoraj w książce Blaina Lee „The Power
Principle. Influence with Honor” (Zasada wpływu. Postępuj z honorem).
W naszej szkole najbardziej interesuje wszystkich stan uczniowskich braków, nieumiejętności, obszary najsłabsze. Wszyscy ogromnie się tym przejmują, narzekają że uczniowie się nie uczą, nie podejmują wysiłku, aby zrozumieć. A czy ktoś widział kiedyś jakikolwiek talent, który wyrósł z braku? Czy nie lepiej wspierać rozwój czegoś co wystaje? Manifestuje, ujawnia, że jest?
Lista tzw. zaburzeń w uczeniu się i liczba "dzieci z trudnościami w
szkole" stale się powiększa. Kiedyś tak nie było. Żaden lekarz nie wie dokładnie, czy są jakieś znamiona
tego zaburzenia w mózgu (nie ma!), ale za to psychologowie i pedagodzy coraz liczniej sięgają po różnego rodzaju
środki psychotropowe albo przenoszą dzieci do szkół specjalnych,
wyrządzając im krzywdę na resztę życia.
Od końca listopada 2008 roku na ulicach wielu miast Polski można było
zauważyć plakaty i bannery, niektóre wielkości całej elewacji
kamienicy, informujące przechodnia o tym, że „Zwyciężyliśmy!”. Zanim
powiemy o tym kto i jak „zwyciężył”, warto zastanowić się nad
pierwszymi, podświadomymi reakcjami przechodnia po przeczytaniu takiego
komunikatu.
Czy wiesz, że dzisiejszy uczeń do ukończenia 38 roku życia zmieni pracę10-14 razy? Czy wiesz, że zadaniem szkoły jest przygotowanie uczniów dozawodów, które jeszcze nie istnieją, do korzystania z technologii inarzędzi, które jeszcze nie zostały wymyślone i do rozwiązywaniaproblemów, o których nie wiemy jeszcze, że staną się dla nasproblemami... Co to wszystko oznacza?
Raporty ekspertów są alarmujące – polska młodzież jest nieprzygotowana do podjęcia zatrudnienia i często niemoże znaleźć pracy w zawodzie. Winąza ten stan rzeczy obarcza się przede wszystkim instytucję szkoły,która nie oferuje praktycznej edukacji pod kątem rynku pracy i nierozwija przedsiębiorczych postaw, przekazując zbyt dużo wiedzy teoretycznej.
Już dawno głosiłem symboliczną śmierć starej edukacji, dlatego nie zdziwiły mnie wyniki badania Ośrodka Badań Młodzieży Uniwersytetu Warszawskiego, z których wynika, że tylko 6 proc. warszawskich uczniów uznaje nauczycieli za ważne źródło wiedzy, natomiast aż 77 proc. twierdzi, że więcej dowiadują się od swoich kolegów i z Internetu.