Problemem dzisiejszego silnie zbiurokratyzowanego, przeracjonalizowanego, przeregulowanego i odhumanizowanego systemu edukacyjnego jest nie tylko zapętlenie skutkujące osiąganiem efektów z gruntu odwrotnych od zamierzonych, ale również zupełny brak spójności, który dotyka zarówno nauczycieli, jak również uczniów.
O potrzebie uczenia się o ludzkim mózgu
Ludzi mózg jest ciągle jeszcze tajemniczy, fascynujący i niezrozumiały. Interesuje się nim każdy, ale innowatorzy w szczególności. Dydaktyków i nauczycieli, którzy doceniają jego wielkość nazywa się neurodydaktykami. Bazują na wiedzy z neurobiologii i neurologii oraz psychologii humanistycznej. Próbują przenieść ich wiedzę i osiągnięcia na obszar dydaktyki, czyli organizacji uczenia się i pracy nad sobą.
Zapętlona szkoła
Jerzy Jedlicki, autor „Dziejów inteligencji polskiej do 1918”, wyjaśniając złożoność procesów cywilizacyjnych posługuje się pojęciam zapętlenia. W jego rozumieniu z fenomenem tym mamy do czynienia, gdy jakiś proces w wyniku nasycenia czy przeregulowania traci swój sens i zaczyna działać przeciw założonym i deklarowanym celom.
W stronę neurodydaktyki
O radości uczenia się już napisano wiele. Niektórzy twierdzą, że to sprawa dla naiwnych i superoptymistów. Zaś o samym uczeniu się napisano już dużo: w psychologii, pedagogice, dydaktyce ogólnej itp. Jego efekty, choć widać na zewnątrz, mieszczą się w ludzkim mózgu. Co zrobić, aby uczenie się było bardziej przyjazne mózgowi? Czy warto iść w stronę neurodydaktyki?
Nauczyciel czy nadzorca?
Odwiedziłam ostatnio sympatyczna niewielką szkółkę w małej popegeerowskiej miejscowości. Wspólnie zastanawialiśmy się jak zapobiegać agresywnym zachowaniom uczniów, analizując ich możliwe przyczyny. Bo przecież lepiej zapobiegać niż leczyć, usuwać przyczyny niż borykać się ze skutkami. A przyczyny to m.in. nuda, nieumiejętność komunikowania się, rozładowanie frustracji, często po prostu potrzeba fizycznego wyładowania się, najzwyklejsza potrzeba ruchu i wysiłku fizycznego.
Siła współzależności
Funkcjonujemy w społeczeństwie na trzech poziomach. Każdy z nich występuje na innym etapie naszego rozwoju. Jeżeli jest on właściwy i nasza droga wzrostu przechodzi płynnie, to wszystkie trzy są naszym udziałem. Wówczas przypomina to wspinanie się po drabinie. Stephen Covey określił tę drogę jako przejście od zależności, po niezależność aż do osiągnięcia poziomu współzależności.
Zmieńmy w końcu model dydaktyczny
Mile zaskoczył mnie niedawny artykuł w „Gazecie Wyborczej” pt. Wiara w laptopy w szkole może być szkodliwa dotyczący fascynacji nowymi technologiami w szkole. Autorzy poruszają problemy, o których mówię od lat. Stosowanie technologicznych nowości w szkole może okazać się niebezpieczne dla nauczania ze względu na słabą kondycję i umiejętności nauczyciela, jego zanikający autorytet, jak również samą szkołę jako organizację teoretycznie tylko przygotowującą skutecznych, proaktywnych, samodzielnych, odpowiedzialnych w działaniu obywateli.